piątek, 13 lutego 2015

piątek... nie ważne, że 13 tak urlop miałam ...

no więc jest piątek...
no więc urlop wzięłam bo musiałam wykonać pewne prace domowe...
w grudniu po świętach podziało się pierwszy raz a potem tak co tydzień dwa ...
coś ciekło ze ściany
i dziś wreszcie nareszcie udało mi się rozwalić ściankę i qknąć co się dzieje ...
problem z rurą odpływową od sąsiada ... ciut przyrdzewiała i ciut przepuszczała ...
o 15 wezwałam magików ze spółdzielni ... cztery godziny później wleźli z butami do domu mego oświadczyli, że cieknie, że zrobią, że umówią się do środy ...
- Panowie, ale to co sąsiad ma się nie myć przez tydzień? Jak to tak do środy ... mnie tu ma się lać ?
- eee sąsiadowi powiemy, żeby aż tak dużo wody na raz nie spuszczał... a swoją drogą co za specjalista to pani robił? widać że rura za krótka ...
- ale ona przyrdzewiała chyba, przez 3 lata nic się nie działo aż tu naraz...
- no tak tak ale wie pani, dziadostwo... no spierdzielone a nie zrobione... do środy powinno się udać zrobić ...
- to dzwońcie panowie, bo ja muszę urlop brać to nie takie hop siup ...
- zadzwonimy ...

w między czasie jeden z magicznych ludków, spuścił wodę z sąsiadowej wanny i poleciało ojjjjjjjjjjj poleciało ... zanim drugi złapał za telefon i przestrzegł tego pierwszego że jednak leci ciurkiem ... u mnie była już kałuża ...

finał jest taki, że panowie umówią się na robotę ... sąsiad dostał "zakaz" kąpieli ... ciekawe czy prać też mu zakazali bo jak nie to ehhh pływam...
u mnie trzeba kuć sufit i ściany ... u sąsiada zniszczeniu ulegną 4 kafelki i będzie miał dziurę w podłodze ... nie mam się jak kąpać ... lustro zasłonięte ... syf i dramat...

a na dokładkę jutro "balety" więc nie wiem co to będzie...
-Zet- jutro chyba będzie się działo ... ojjj się będzie działo ...